Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Super Express
Nr: 27/2
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1998
komory, a uderzałaby w jedno miejsce, zaczęłaby krzepnąć. Wtedy pacjent by umarł.

Roman Kustosz niechętnie mówi o cenie, jaką mu przyszło zapłacić za czas poświęcony pracom badawczym: - Zabałaganiłem sobie zupełnie życie osobiste.
Miesiące spędzali przed ekranami komputerów. Na "sztucznym pacjencie" (system rurek, naczyń laboratoryjnych itp. odzwierciedlający system krwionośny człowieka) badali wydolność komór. Potem przyszedł czas na eksperymenty na zwierzętach. Wszystko grało, wszystko działało. Sukces?

Dwa kroki w stronę życia

- Nie zapomnę Tomka, jednego z moich pierwszych pacjentów, któremu podłączałem komory wspomagania serca. Był rok 1991 - wspomina Nawrat. - Miał grypę, po niej komplikacje i zapalenie mięśnia sercowego. To był dzieciak, nastolatek jeszcze
komory, a uderzałaby w jedno miejsce, zaczęłaby krzepnąć. Wtedy pacjent by umarł.<br><br>Roman Kustosz niechętnie mówi o cenie, jaką mu przyszło zapłacić za czas poświęcony pracom badawczym: - Zabałaganiłem sobie zupełnie życie osobiste.<br>Miesiące spędzali przed ekranami komputerów. Na "sztucznym pacjencie" (system rurek, naczyń laboratoryjnych itp. odzwierciedlający system krwionośny człowieka) badali wydolność komór. Potem przyszedł czas na eksperymenty na zwierzętach. Wszystko grało, wszystko działało. Sukces?<br><br>&lt;tit&gt;Dwa kroki w stronę życia&lt;/&gt;<br><br>- Nie zapomnę Tomka, jednego z moich pierwszych pacjentów, któremu podłączałem komory wspomagania serca. Był rok 1991 - wspomina Nawrat. - Miał grypę, po niej komplikacje i zapalenie mięśnia sercowego. To był dzieciak, nastolatek jeszcze
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego