niezwykłej urody. A zakochał się on we własnym odbiciu, które podziwiał z braku lustra w źródlanej wodzie. Wziął się więc i zakochał w samym sobie, zresztą bardzo namiętnie i jak się miało okazać na umór. I zrobił głupio, a także nierozważnie, bo potem z tej niezaspokojonej tęsknoty za nieuchwytnym kochankiem wykończył się marnie. Utopił się, czy otruł, już nie wiem. <br>Sama bajeczka ładna i wzruszająca jak lubię, ale słuchając, jak "Doktor Filozof" rozwija ten wątek o samouwielbieniu, poczułam się trochę nieswojo. Byłam przekonana, że w ten zawoalowany sposób moje wrodzone wady jak egocentryzm, sobkostwo, a może i zarozumiałość bierze teraz na