Typ tekstu: Książka
Autor: Wiedemann Adam
Tytuł: Sęk Pies Brew
Rok: 1998
tu śmierdzi (był! był pies!, porwał rękę bankiera po napadzie na bank!). Odruchowo spojrzałem na swoją własną rękę, powąchałem ją (ręka mi śmierdzi psem) wczoraj wieczorem dotykałem przecież psa, no tak, gdzie on jest, ten śmierdziel?, patrzę - leży koło donicy, ale jakoś tak dziwnie, w czymś dziwnym, wśród własnych, psich, wymiotów.

Spojrzałem na zegarek - dopiero ósma, ale nie będą przecież tak tu spał, z tym psem zarzyganym. Zresztą w kuchni coś jakby stuknęło. Istotnie, zastałem tam Baaty mamę; ubrana w żółty szlafrok, robiła sobie śniadanie.
- Jak się spało? - zapytała mnie, ledwo wszedłem.
- Spało się świetnie - odrzekłem kurtuazyjnie - tylko Fitzgeraldowi chyba coś
tu śmierdzi (był! był pies!, porwał rękę bankiera po napadzie na bank!). Odruchowo spojrzałem na swoją własną rękę, powąchałem ją (ręka mi śmierdzi psem) wczoraj wieczorem dotykałem przecież psa, no tak, gdzie on jest, ten śmierdziel?, patrzę - leży koło donicy, ale jakoś tak dziwnie, w czymś dziwnym, wśród własnych, psich, wymiotów.<br><br>Spojrzałem na zegarek - dopiero ósma, ale nie będą przecież tak tu spał, z tym psem zarzyganym. Zresztą w kuchni coś jakby stuknęło. Istotnie, zastałem tam Baaty mamę; ubrana w żółty szlafrok, robiła sobie śniadanie.<br>- Jak się spało? - zapytała mnie, ledwo wszedłem.<br>- Spało się świetnie - odrzekłem kurtuazyjnie - tylko Fitzgeraldowi chyba coś
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego