Rok 2001 był pod tym względem wyjątkowo obfity. Kryzys nie ominął prawie żadnej warszawskiej gminy. Najwięcej działo się na Bemowie.<br>Złą passę rozpoczął wiceburmistrz Włodzimierz Całka, który jedną z wiosennych imprez zakończył w izbie wytrzeźwień. &lt;orig&gt;Samorządowca&lt;/&gt; znaleziono na chodniku przed restauracją. Był pijany. Jak potem opowiadał, zawiniła jugosłowiańska śliwowica, której wypił odrobinę za dużo. Rozpętała się medialna burza - tym bardziej intensywna, że zaledwie rok wcześniej incydent alkoholowy przydarzył się innemu zastępcy burmistrza Bemowa. Awantura zakończyła się dymisją Całki. - Szkoda wiceburmistrza - komentuje z perspektywy czasu przewodniczący bemowskiej rady Jerzy Gralak. - Był dobrym &lt;orig&gt;samorządowcem&lt;/&gt;. Ale przydarzyło mu się i poniósł tego konsekwencje. Współpraca