było mało, z Wałcza zaczęły dochodzić niepokojące wieści. Przyjechał stamtąd porucznik i opowiadał o śledztwie w sprawie afery, która była tak gruba, że nawet nie wiadomo dokładnie, czego dotyczyła. Sutowicz i Kowalski przepadli jak kamień w wodę. Najpierw myślano, że są aresztowani, ale ponieważ wciąż wzywano ludzi na przesłuchania i wypytywano o nich, wszyscy doszli do wniosku, że uciekli.<br><br>Ojciec oczekiwał przesłuchania. Przygotowywał sobie różne wersje zeznań, przeklinając własną i Sutowicza lekkomyślność, wskutek której nie uzgodnili, co mają mówić w wypadku, gdyby ktoś odkrył ich tożsamość. Przy okazji przeklinał Kowalskiego, bez którego Sutowicz nie zdołałby tak wiele dokonać. Tak czy siak