popychał aresztowanych kolbą bergmanna. Gdy w pewnej chwili któryś z nich odwrócił się z jakimś słowem prośby, dostał kopniaka.<br>Widać ich było wyraźnie spoza siatki wysokiego ogrodzenia, oddzielającej ślepą, bezokienną ścianę dworcowej strażnicy kolejowej od peronów. Stało tu trzech pasażerów, zabłąkanych na mało o tej porze uczęszczanym dworcu.<br>- Co on wyrabia, cholera? - syknął jeden na widok awantury z aresztowanymi. Nerwowo to zapinał, to odpinał guzik od płaszcza.<br>- Uważaj, dochodzą... - mruknął drugi. Był to Czarny Olo, zmieniony, w sztywnym, nowym kapeluszu. Zrobił krok naprzód i chwyciwszy metalowy pręt, zahaczony o wieńczący ogrodzenie drut kolczasty, zaczął go ciągnąć ku sobie. Siatka, jak otwarta