będę szła pierwsza. Ty idź za mną.<br> Ruszyła, ani się obejrzawszy, czy idę za nią, choćby dla sprawdzenia,<br>w jakiej odległości. Nie umiała zresztą chodzić inaczej. Na spacerach<br>przed wojną zawsze ojciec czuwał, przypominając jej, że to spacer, że<br>powinno się krok za krokiem iść, statecznie, wolno, bo się ciągle<br>wyrywała. Ale i na starość nie potrafiła inaczej. Musiałem ją<br>powstrzymywać, gdyśmy razem szli, wolniej idź, lecz nie na wiele się to<br>zdało, a nieraz i zezłościła się na mnie:<br> - Matko Święta, a przecież wolno idę, już wolniej nie można. - A<br>czasem mnie nawet zostawiała. - To ty idź, jak idziesz. A