napisem "Eredine" ginie w zacierającej wszystko białości.<br> Odkładam tablicę, zwalam pas, wiążę kota. Cześć, wołam, sam nie wiedząc, czy mówię to do statku, czy trwożnych minut nasłuchiwania do chwili, gdy już wiedziałem, że musimy się spotkać i watpliwością było tylko, jak to nastąpi.<br> Powinienem zwalić z siebie te mokre łachy - wyskakując na pokład oczywiście nie myślałem o sztormance. Zwycięża jednak rozwaga, jutro niedziela i dzień zmiany odzieży. Wytrzymaj, diabli wiedzą, co jeszcze się może zdarzyć. Bo jeśli jest kiepsko, to bracie - rzucam do myjącego się kota - nie znaczy, że nie może być gorzej. Oj nie, chłopie. Nie.<br> Piekło ognia. Właściwie to