głowami, przyglądali się temu, co się działo na wysokościach. Krzyżowały się tam świetliste szarfy, łuki zieleni, jakbyś pierścieniem ze szmaragdu śmignął, rozkwitały chryzantemy ognia i łagodnie ściekały. Wtedy wzbijały się gwiazdy ciężkie od złota, rwały wzrok, a tamte kwiaty ogniste niepostrzeżenie omdlewając gasły, wchłaniane przez noc.<br>Ogrodzony sznurem trawnik, gdzie wystawiano ślubne podarki, zagarnął pirotechnik, Chińczyk. Dwaj pomocnicy wbijali w murawę bambusowe pręty z grotami, pełnymi stężonej mocy. Mistrz magiczną laseczką, zakończoną czerwonym płomykiem, pobudzał lonty do iskrzenia. W ostrym gwiździe, od którego cierpła skóra, pociski pełne gwiazd szybowały w niebo, poprute błyskawicami kolorów.<br>Istvan palił papierosa oparty o framugę.<br>Ciepła