piwa, nie ma żadnych pijanych ani dresiarzy. Czy coś takiego byłoby do pomyślenia w Warszawie? Lekka trema przed poniedziałkowym spotkaniem. Umawiamy się ze Zbyszkiem, że on - jak przystało na historyka i urzędnika państwowego - będzie ciągnął wątek pokojowej ewolucji, a ja przedstawię zapędy i usiłowania rewolucyjne. Przychodzi sporo gości, a nasz występ przekształca się w końcu w szczególny dwugłos o najnowszych dziejach Polski: Zbyszek spokojny, dokładny, rzeczowy i logiczny, a ja mu to wszystko zamazuję przypowieściami o bałaganiarstwie, improwizacji i polskim "jakoś to będzie". Nasi rosyjscy goście wyraźnie rozluźnieni, nastawieni ciepło i życzliwie. Widzą, że nikt nie przyjechał ich pouczać, a raczej