Że jestem absolutnie sam. <br>Pociąg wjechał na małą, zabrudzoną stację za miastem. W małej, obskurnej, jaskrawo pomalowanej budce dróżnika paliło się światło, on sam z wielkim czerwonym lizakiem w ręku spał na koślawym krześle. Posiwiałe włosy spadały mu aż za ramiona, buty wrosły w ziemię, a z otworów po sznurówkach wystrzeliwały teraz kępy kwitnącego perzu i rdestu. Na budynku stacji wisiała tablica z zamazaną nazwą miejscowości.<br>Schodziłem w dół po wąskiej kamienistej uliczce, musiał być środek lata, bo upał był nie do wytrzymania. Uliczka prowadziła w stronę rynku, już z daleka widziałem kwadratowy plac tonący w słońcu, białą wieżę kościoła, zarysy