ponad tysiącpięćsetmetrowej przestrzeni szczątki rozbitej maszyny.<br><br>Wiosną 1988 r. Lt. Col. Bull Timmons krótko po północy niespodziewanie zarył się w udręczoną spiekotą, jałową ziemię Nevady która nie zawierając złota, nie przedstawiała żadnej wartości. Ekipa, która wczesnym rankiem odnalazła widoczne z dala szczątki, nie mogła się do nich zbliżyć. Żar, jaki wytwarza eksplozja samolotowego paliwa, był jeszcze tak intensywny, że dosłownie wszystko - aluminium, guma, plastik, szkło organiczne, długie wiązki elektrycznych przewodów, krew, włosy, paznokcie, ludzkie ciało - wszystko oprócz najtwardszych metali - nie tylko wciąż płonęło, ale wydzielało najbardziej cuchnący dym i gazy, jakie tylko poznała dotąd chemia organiczna. Krótki kadłub bez skrzydeł był