Pamiętam, jak kiedyś Bush przemawiając w Pekinie stwierdził, że amerykańska kultura stanowi dowód na to, iż tolerancja religijna wiedzie do dobrobytu. I mówił to w obecności przywódcy kraju, którego historia liczy sobie 7 tys. lat! Wszystko dla niego było proste i oczywiste: amerykański sposób życia, demokratyczne rządy, wolność słowa i wyznania, wolny rynek. A to nie takie proste. Parę lat temu w Gruzji odbyły się wolne wybory. Na czele rządu stanął człowiek, który spędził pięć lat w gułagu. Był niezwykle inteligentny, władał kilkoma językami, a stał się absolutnym dyktatorem, którego usunięto drogą puczu. Jak widać, nic na świecie nie jest proste