płaczu. <br><br>Zdumiony i przerażony Jan na próżno usiłował <br>przez dłuższą chwilę wydobyć ode mnie, co się <br>właściwie stało. Łkałam rozpaczliwie z twarzą <br>zasłoniętą rękami, jak gdybym zamierzała rozpłynąć <br>się we łzach. <br><br>Jan przysunął sobie krzesło, objął mnie wpół <br>(nigdy dotychczas tego nie czynił) i gładząc moje włosy, <br>słowo za słowem, wyznanie za wyznaniem, wydobył ze mnie <br>wszystko. <br><br>O tym, że tylko Jasia... i o Adeli... i o tym, jak nie można <br>było niczym zdobyć jej serca... i o Albanii... <br><br>Jan słuchał uważnie, kiwając głową, z trochę <br>smutnym i dobrotliwym uśmiechem. W miarę mego opowiadania <br>poważniał jednak, a wyraz jego oczu stawał