chęć nawiązania kontaktu z tym czy innym człowiekiem. Twardo uderzała nogami kolana sąsiadów, wytrąciła komuś pudło czekoladek i, nie bąknąwszy nawet pardon, siadła w krześle - znużona królowa. <br>Och, jakże cierpiał Władyś! Jak szybko i jak kompletnie pogrążył się w otchłań bolesnego dzieciństwa! Od niedawna przez Halinę oswojony z dobrocią, ekstatyczny wyznawca zgody - z rozpaczą wyczuwał dobrze znaną smugę wrogości, wlokącą się za matką. W lodowatej strefie nieporozumień, jaką stwarzała wokół siebie, musiał się więc znowu pomieścić - jej sojusznik, jej kontynuator, jej rzecz. Bał się patrzeć na boki, w stronę dopiero co zmaltretowanej publiczności, skórę miał obolałą z niepokoju. Nachylił się pieczołowicie