tuż koło kasownika, właśnie zresztą kasując bilety, zobaczyłem dziewczynę, której uroda powaliła mnie od razu. Wyglądała jak ucieleśnienie wszystkich moich marzeń: niezbyt wysoka, ale niesłychanie zgrabna blondynka, długie włosy, wielkie, niebieskie oczy. Wydatne, ale nie zbyt duże usta, wszystko w doskonałych proporcjach. I sukienka: wiśniowa, z ciemnymi, może nawet czarnymi wzorkami w postaci jakichś nieregularnych plam, przypominających chińskie smoki.<br>Stanąłem za nią i na przystanku, na którym musiałem wysiąść - tak, oczywiście, było to koło Ronda na Nowym Świecie, spieszyłem się na jeden z ostatnich pociągów, odjeżdżających z Powiśla, a do dworca miałem przecież jeszcze dobrych kilka minut marszu - zapytałem ją, czy