na imię Monika? - pytam nieśmiało. - Tak, a skąd wiesz, zgredzie? Kłaniam się i odchodzę czym prędzej. Hm, może jest w tym jakiś klucz. Te, które śpiewają, to Edyty, a te, które napadają - Moniki. Czort jeden wie. W telewizji Monika Levinsky roni łzy. Nie wiem dlaczego, ale zupełnie mnie to nie wzrusza.<br>Środa. - Wie pan, ten tekst jest nawet niezły, ale pan nie rozumie kobiecej duszy, nie potrafi pan się we mnie wcielić - to piosenkarka X. Cóż, nie mam żalu. Jestem w końcu tylko facetem. - Bardzo mi się podobał pana artykuł, tyle że pan pisze z pozycji mężczyzny, a naszymi czytelniczkami są