odwracając twarze i zatykając nosy z obrzydzenia, schwytali karła i karlicę, i wypchnęli jęczących i rozpaczających za drzwi. Stało się to tak nagle, że Iw i Witek nie zapamiętali nawet wyrazu twarzy nieszczęśników...<br> - I po kłopocie - mruczał szef lokalu. - A teraz wywalę na pysk tego, który ich tu wpuścił.<br> Nagle z boku rozległ się cichy, lecz donośny śmiech, a może raczej rechot, trochę szyderczy, trochę gorzki... To ten nie uznawany poeta, wykpiony myśliciel, wariat, którego ledwie tu tolerują... Stał w kręgu wysokich urzędników, oficerów, bankierów, wszystkich dobrze urodzonych i artystów uznanych i znanych...<br> - Piszę o was poemat... - zatoczył dłonią krąg.<br> - A tytuł