na moście: "...my się jeszcze obudzili, byśmy cieee...ee, Boże, chwalili..." Z daleka słychać było już pociąg, trzeba zatem w górę, ścieżką na nasyp, gdzie leżał kiedyś biały trup, i po torach... Pociąg wjeżdżał od strony Moszczenicy - parująca w chłodzie przedświtu lokomotywa przeciskała się z jakimś gwałtem przez mgłę. Świecące z lekka, podskakujące oczy, snop iskier, łomot i czerń przelatujących przed twarzami skulonych z niewyspania, żebraczo stojących stworzeń - ciemnych, starych, rozklekotanych wagonów. Uderzał cię w twarz zimny powiew, swąd popiołu, żelaza i smarów - twoje półprzytomne półczuwanie uderzał w twarz. Zaczęło to wszystko stawać ze zgrzytem,<br> <page nr=36><br> a skurczone sylwetki zaczęły podchodzić, zmieniać miejsce