Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
dobry szanownej pani.
Róża powściągliwie skinęła głową, zatoczyła ręką z kartą wielkie koło ponad stołem, ponad okruszkami, co wyglądało, jakby brała tę zakreśloną przestrzeń w obronę. Też nie lubiła Hrehora, obleśny typ, wulgarny i śmierdzi capem. Podejrzewała go o sodomię.
- Ociepliło się odrobinkę, owszem, lżej, ale to radość na krótko, z wieczora znowu chwyci mróz, ja to wiem, popatrzę po drzewach w lesie i wiem. Panie, jak ktoś tyle zim tutaj przeżył! Można przysiąść?
- No, jak pan się u nas znalazł, to niech pan siada, proszę. - Co mógł innego powiedzieć, sam zaś usiadł demonstracyjnie, założył nogę na nogę. Szkoda, że pośpieszył się
dobry szanownej pani.<br>Róża powściągliwie skinęła głową, zatoczyła ręką z kartą wielkie koło ponad stołem, ponad okruszkami, co wyglądało, jakby brała tę zakreśloną przestrzeń w obronę. Też nie lubiła Hrehora, obleśny typ, wulgarny i śmierdzi capem. Podejrzewała go o sodomię.<br>- Ociepliło się odrobinkę, owszem, lżej, ale to radość na krótko, z wieczora znowu chwyci mróz, ja to wiem, popatrzę po drzewach w lesie i wiem. Panie, jak ktoś tyle zim tutaj przeżył! Można przysiąść?<br>- No, jak pan się u nas znalazł, to niech pan siada, proszę. - Co mógł innego powiedzieć, sam zaś usiadł demonstracyjnie, założył nogę na nogę. Szkoda, że pośpieszył się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego