w przewidywaniu, że to co wisiało w tym czasie nad Polską, w każdej chwili może spaść, zdecydowali, że ich córka spędzi wakacje blisko Warszawy, w mająteczku pod Sochaczewem. Ponieważ jednak nie był to pensjonat i nie było tam żadnego rówieśnego Alicji towarzystwa, mama jej podjęła się misji znalezienia towarzyszki wakacyjnych zabaw dla córki. W tym celu obie złożyły kilka wizyt rodzicom koleżanek Alicji. Szkoła, do której uczęszczała była, jak już o tym pisałem, tak zwaną "szkołą publiczną", dostępną dla ubogich przedstawicieli proletariatu i drobnych sklepikarzy, czyli środowiska, któremu instytucja wakacji poza miastem była raczej niedostępna, więc wydawało się, że łatwo znajdzie