do rozcinania książek. Dopóki Podgórski mówił, słuchał go z uwagą. Ale zaledwie tamten umilkł, wniknął w niego natychmiast poprzedni, głuchy i dręczący niepokój. Przez moment doznał takiego uczucia, jakby się zapadł w ciemną, ogromną falę. Wstrząsnął się odruchowo i w tej samej chwili zdał sobie sprawę, że mu oczy niespokojnie zabiegały. Jak dobrze z własnych doświadczeń obrońcy i sędziego znał wymowę podobnych spojrzeń, wyrażających niepokój złoczyńców i przestępców, strach przed odpowiedzialnością ludzi ściganych. Teraz, gdy sam się na tym spojrzeniu przychwycił, uczuł prócz upodlającego lęku panikę inną jeszcze, graniczącą ze zdumieniem, z niedowierzaniem nieomal, ów jedyny i nieodwołalny strach, jaki ogarnia