Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
z Zosią i wmieszał się w tłum za bramą, wcale nie pozostawił ich w przekonaniu, że kiedykolwiek ujrzą Jangi-Jul, niedostępną krainę szczęśliwości. Zdawało im się, iż znowu słyszą ujadanie rotmistrza, który strzegł jej jak pies gończy.
Słońce przesiewało się przez liście, kładąc się wokół mieniącymi cętkami, zupełnie jakby złote żabki podskakiwały wśród traw. Naprzeciwko, po drugiej stronie ścieżki, niemłoda kobieta zajadała biały ser, przegryzając lepioszką i popijając kwaśnym mlekiem. Ujrzawszy tę ucztę poczuli dokuczliwy głód. Tymczasem nie mieli nic prócz sucharów, które im mocno w podróży obrzydły. Przełykając ślinę spozierali na ser i mleko. Mariuszek oblizywał wargi. Kobieta opychając się
z Zosią i wmieszał się w tłum za bramą, wcale nie pozostawił ich w przekonaniu, że kiedykolwiek ujrzą Jangi-Jul, niedostępną krainę szczęśliwości. Zdawało im się, iż znowu słyszą ujadanie rotmistrza, który strzegł jej jak pies gończy.<br>Słońce przesiewało się przez liście, kładąc się wokół mieniącymi cętkami, zupełnie jakby złote żabki podskakiwały wśród traw. Naprzeciwko, po drugiej stronie ścieżki, niemłoda kobieta zajadała biały ser, przegryzając &lt;orig&gt;lepioszką&lt;/&gt; i popijając kwaśnym mlekiem. Ujrzawszy tę ucztę poczuli dokuczliwy głód. Tymczasem nie mieli nic prócz sucharów, które im mocno w podróży obrzydły. Przełykając ślinę spozierali na ser i mleko. Mariuszek oblizywał wargi. Kobieta opychając się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego