grząską trawę u pobocza. Zatrzymało go dopiero rozwidlenie szlaku. Prawa odnoga biegła dalej wzdłuż cementowego w tym miejscu muru zoo, lewa wspinała się ku schodkom prowadzącym na długi wiszący mostek dla pieszych. Nie pamiętał tej wysokiej kładki, czy raczej pamiętał, że nigdy jej przedtem nie widział. Co oznaczało prawdopodobnie, że zabłądził. Z wahaniem zrobił kilka kroków ku schodkom i zgarbiony wsparł się o ich poręcz. <br>Po chwili przez szum deszczu usłyszał chrzęst na ścieżce. Odwrócił się i zanim dojrzał, kto idzie, usłyszał głos Carlosa.<br>- Wstrzymaj, kurwa, konia, w stal odziany... <br><br>Carlos, coraz bliższy. Zlepione wodą pasemka włosów na wysokim czole, grube