wybitnego gruzińskiego malariologa, profesora Wirsaładze, którego imię nosi teraz instytut.<br> Spotkania z malarią były coraz częstsze. Jedno z nich odbyło się znowu na terenie rodzinnej wioski. Przybył tam na wakacje podczas studiów, ale wypoczynek przerwany został silnym atakiem choroby. Nie było to niespodzianką, przecież chora była cała wieś. Kiedy wyzdrowiał, zabrał się sam do leczenia swych ziomków. Z dumą gruzińskiego wojownika, który bronił rodzinnej wsi podczas najazdów, wspomina po latach, że wtedy tylko dwóch ludzi nie udało mu się ustrzec przed niewidzialną śmiercią, która przychodziła z bagien...<br> A co działo się wtedy, kiedy wybuchła epidemia w dzielnicy miasta Tbilisi? Chininy brakowało, był