morzu, porzucony jacht. Nie śniło mi się, dopłynęłam do Francji! Czułam się jak połamana w drobne kawałki, ale ulga ożywiła mnie na nowo. Pozbierałam rzeczy i ruszyłam przed siebie byle gdzie, zdecydowana przy pierwszej okazji zamienić dolary na franki i w pierwszej napotkanej knajpie zjeść gorące śniadanie.<br>Szłam w kierunku zabudowań. Zbliżyłam się do nich na tyle, żeby stwierdzić, iż są czymś pomiędzy dużą wsią a małym miasteczkiem, kiedy nagle skądś obok budynków wyszła ku mnie zachwycająca postać. Policjant! Prawdziwy, francuski policjant w mundurze, w prawdziwym kepi, taki sam, jakich oglądałam całe kopy tak w naturze, jak i na filmach, absolutnie