jakie jeszcze wiadomości ma w zanadrzu ta Kassandra, ze zgrozy, że ktoś odważył się to, co było wyłącznie moje, wyłącznie nasze, dotykać brudnymi łapami, a może jeszcze gorzej. Zaschło mi w gardle, nie mogłem się odezwać, zresztą nie było potrzeby. Pani profesorowa, raz odważywszy się wyznać swoją udrękę, nie potrzebowała zachęty. Widoczną ulgę sprawiała jej możliwość wywnętrzenia się i wyżalenia.<br>- Minęło jednak jakieś pół godziny - ciągnęła dalej - a oni nie wracają. Zaczęłam się niepokoić i rozmyślać, co też tam mogą tak długo robić, przecież klientów nie ma, mieli tylko sprawdzić i wracać. Aż tu za jakieś dobre pół godziny słyszę, jak