jak szedł w stronę sadu, zwyczajnie,<br>przez obejście, naprzeciw mnie szedł, tak jak znikł z rana - w samej<br>koszuli, rozchełstany, w butach na <orig>przyboś</> - a gdy mnie ujrzał, nawet<br>się nie zdziwił, jakby wiedział, że mnie spotka wracającego z sadu. I<br>może to, że go tak łatwo spotkałem, nie w żadnym cieniu ani w żadnym<br>moim przeczuciu, lecz w obejściu, jakby krów wyszedł dojrzeć, tak<br>zwyczajnie i nieoczekiwanie, gdy już ostatnia nadzieja mnie opuściła,<br>gdy już doznałem przez chwilę pamięci po nim, więc może to sprawiło, że<br>miast się ucieszyć, zawód jakby odczułem, że gdybym mógł, starłbym<br>sobie jego widok z