Ile?! Co tam padło, do diabła?! Ile?!<br>- Trzy czwórki! Na te po dziesięć! Już obliczyłem, to będzie mniej więcej osiemnaście tysięcy! O Carmen, Carmen, czy ty kochasz mnie...?!<br>Bohaterski ryk Lesia zmieszał się z radosnymi okrzykami jego współpracowników. Przy dźwiękach grzmiącej arii pięć osób padło sobie nawzajem w objęcia. Lesio zadowalał się akompaniamentem akustycznym nie biorąc udziału w uściskach, strój bowiem, w jaki był przyodziany, utrudniał mu wykonywanie gwałtownych ruchów. Miał na sobie dwa służbowe fartuchy, jeden normalnie, a drugi tyłem do przodu i ten drugi, umieszczony pod pierwszym, krępował go prawie jak kaftan bezpieczeństwa. Spod fartuchów wystawały mu bose nogi