była bezpodstawna: nie tylko młoda krytyka, stymulowana przez mass-media, niemal bez reszty swoją uwagę ogniskowała na debiutach, zaniedbując starszych pisarzy i nawet kolejne książki wczorajszych debiutantów, zajęta tropieniem nowego arcydzieła.<br> Szczególnie młodzi krytycy z "Gazety Wyborczej" upodobnili się do "łowców głów" z firm marketingowych. To dziś intratne i godziwe zajęcie, wolne od pedanterii i natręctwa literackich taksonomów. "Dla mnie to, czy przełom był, czy go nie było, jest bez znaczenia, ja po prostu czytam książki. A jest co czytać. Rozmyślania nad stanem "świata literackości", nad kondycją czy instytucją literatury, nie gwarantują wcale, że zaczniemy pisać albo czytać dobre książki, zdają