rozstawione wzdłuż trasy na linie - małe. Patent polegał na tym, że jak jeden pojemnik zapełnialiśmy na dole, inny znajdował się bezpośrednio nad betonowanym otworem. Ludzie pracowali bez wytchnienia. W "Imperialu" gotowano bigos i w garnkach dowożono pracującym. Najbardziej "dał nam szkołę" ostatni, najwyżej położony fundament. Był znacznie większy. Kończyliśmy go zalewać po ciemku, gdy okazało się, że założone śruby stoją krzywo. Gołymi rękami, kubkami do herbaty, chochlami wybieraliśmy stygnący już beton. Nie można było dopuścić do zastygnięcia, opóźniłoby to budowę o wiele dni. Pojemniki ciągle kursowały do góry, skrzypiały rolki pod ciężarem liny. Zmęczeni, brudni, przy świecach założyliśmy górny szablon. Grało