Ale niech no tylko żonka zwolni go z obowiązku wynoszenia śmieci, a świat rozpadnie się na drobne kawałki. Będzie go musiał na nowo układać, jak puzzle. Można zwariować, gdy do wykorzystania jest tak cholernie wymierny czas. Jeszcze trzydzieści, czterdzieści lat, i co? I nie przybędzie więcej sensu. Co najwyżej więcej żalu i tępej nadziei, że jeszcze nie dzisiaj, jutro też nie, na pewno, na pewno za rok też nie...<br>Zygmunt eschatologiczny.<br>Siedząc w tym oknie, choć to ostatnie dni maja - Zygmunt słyszał, jak na poddaszu koty marcowały wściekle. Przypomniał sobie Patrycję. To było chyba w lutym, o zmierzchu, gdy mróz w