sam, kiedy po małej przerwie, którą sobie robiłem w środku godzin pracy, zachodziłem w archiwach do działu katalogów. Wynotowywałem nowe pozycje, dołączając do dawniejszych, to znaczy do tych, których jeszcze nie wyszukano. Wyszukiwałem je w pocie czoła, ślepiąc po różnych rejestrach ze spisami dokumentów. Odczytać je trudno, bo ciemno. Znowu żaluzje, a nawet katary, gdyż to południowa strona. Ja z rejestrem podetkanym pod jakiś Promyk światła, który się przez te wszystkie zapory zdołał przecisnąć. Albo pod lampą zwisającą z sufitu, którą coraz to ktoś gasi, bo podnosi temperaturę. Lepiej już z samego rana przychodzić do katalogów i rejestrów. Powietrze jeszcze z