Typ tekstu: Książka
Autor: Borowa Maria
Tytuł: Dominika znaczy niedziela
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1988
go Pinokio obojętnie.
- Jak zdrówko? - dodał Adam. Był uprzejmiejszy.
- Kggg... - zagdakało z tyłu.
- Jasne, człowieku, my też tak myślimy - pomachał
mu ręką okularnik.
- O kurczę blade! - wyrzucił z siebie z podziwem
Rylec. - Ja...
- Ttty - zająknął się Łysy. - Mały
wypadek. O co chodzi? - Odwrócił się w kierunku
nadbiegających kłusem gapiów. - Jazda! - zamachał
rękami, jakby spędzał kury z grządki intendentowej. - Świadkowie
niepotrzebni, dzięki za chęć współpracy. - Skłonił
się przed tłumkiem; ryży piegus, stojący na przodzie,
zaśmiał się i wycofał prędko.
- My na górę. Ale już, póki nie ma... - Łysy
nie dokończył.
- Abramowicz?... - To był głos Ślicznej.
Miała zdolności, jakich nie doceniali w pełni
go Pinokio obojętnie.<br>- Jak zdrówko? - dodał Adam. Był uprzejmiejszy.<br>- Kggg... - zagdakało z tyłu.<br>- Jasne, człowieku, my też tak myślimy - pomachał <br>mu ręką okularnik.<br>- O kurczę blade! - wyrzucił z siebie z podziwem <br>Rylec. - Ja... <br>- Ttty - zająknął się Łysy. - Mały <br>wypadek. O co chodzi? - Odwrócił się w kierunku <br>nadbiegających kłusem gapiów. - Jazda! - zamachał <br>rękami, jakby spędzał kury z grządki intendentowej. - Świadkowie <br>niepotrzebni, dzięki za chęć współpracy. - Skłonił <br>się przed tłumkiem; ryży piegus, stojący na przodzie, <br>zaśmiał się i wycofał prędko.<br>- My na górę. Ale już, póki nie ma... - Łysy <br>nie dokończył.<br>- Abramowicz?... - To był głos Ślicznej. <br>Miała zdolności, jakich nie doceniali w pełni
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego