Marek Rożniecki, lekarz wyprawy, wie, że Zbyszka "Krowę" Terlikowskiego trzeba sprowadzić na dół. Silne środki przeciwbólowe, którymi go naszpikował, nie pomagają ani trochę. Zapalenie żyły głębokiej każdego może wykończyć. Rożniecki nie zejdzie jednak z "Krową". Musi siedzieć w bazie, bo za moment chłopcy będą atakować szczyt. Zbyszek się nie rusza, zamawiają więc jaki, które przetransportują go na dół. Mijają dni. Jaków ani widu, ani słychu. "Krowa" dostaje zastrzyki, ale wciąż czuje się fatalnie. Zapada decyzja: trzeba go znieść do rozbitego na pięciu tysiącach metrów obozu koreańskiego. Przychodzi kilku Tybetańczyków, którzy taszczą "Krowę" do obozu Koreańczyków, ale nie wiedzieć czemu porzucają go