dojrzewał długo, już wcześniej, gdzieś w mrocznej<br>gęstwinie podświadomości? Wzbierał, nabrzmiewał, rwał się do wyjścia na<br>świat, by tego dnia nagle wypłynąć na powierzchnię? Tak jak coś, co<br>przytrzymane ręką głęboko w wodzie, ale lżejsze od niej, kiedy odejmie<br>się dłoń, najpierw powoli wznosi się ku górze, przebłyskuje przez fale<br>zamazanym kształtem, konkretnieje, by wreszcie plusnąć i wystrzelić na<br>powierzchnię.<br> Chyba tak to właśnie musiało być. Narastać w trzewiach od dawna. Nie<br>wierzył, że mogło tak raptem spaść z nieba. Skądś się musiało wziąć.<br><br> Zawsze raczej był skłonny przywiązywać dużą wagę do genów. Mniejszą<br>rolę w kształtowaniu się osobowości człowieka przypisywał