nagle wrzasnęła coś po żydowsku tak donośnie i groźnie, że gromada pierzchła jak stado wróbli, w które rzucono kamień. <br>Żydówka poprosiła Huberta i Gabrielę do sklepiku. Tutaj, pomiędzy wiązanką zawieszonych na sznurowadłach bucików, cuchnących juchtem, a beczką kapusty, zalała się łzami <br>Chytra jej twarz stała się nagle bolesna, a wypłakane, zamierające oczy objawiły dzieciom w tym momencie straszliwy okres długiego życia, w którym wszystko było walką, nędzą, podstępem i zawodem. <br>- <orig reg="on">Un</> jest chory, <orig reg="on">un</> jest chory, mój <orig>szac</>, mój brylant, mój wnuk... <br>To jedno wychodziło przez bezzębne, bezbarwne usta <br>W końcu to się dało z tych łez wyrozumieć, że jej wnuk