bardzo, no i nie wiedząc co z tym szczęściem dalej zrobić - po kilku tygodniach przestaliśmy się widywać. Ładnych parę lat później, na progu studiów, mama wróciła do domu wcześniej i zastała mnie z dziewczyną, z którą wtedy chodziłem, na wygniecionym rodzinnym tapczanie. Co prawda tylko siedzieliśmy obok siebie i nie zanosiło się na coś więcej, może tam się raz czy dwa pocałowaliśmy, ale mama uderzyła w wielki dzwon. Na początku obrażona nie odpowiedziała na "dzień dobry" i zamknęła się w kuchni, a kiedy skonfundowana Ela poszła sobie, wypadła na mnie z krzykiem:<br>- Co ty sobie, gówniarzu, wyobrażasz? To twój ojciec umierał