człowiekiem to cnota młodości, że przyjaciele, że gromada, że ucieczka w metafizykę albo w tradycję; wzdychanie nad ludową rzeźbą, "muzyka ziemi" to remedium na ból istnienia. Tymczasem nawet my, teraz, w Szpitalu Nieustającej Pomocy, przy tak niezwykłym postępie medycyny naszych czasów, tego bólu nie potrafimy uśmierzyć. <br><br>Wypowiadając te słowa, Tubiełło zapalał się jak zwykle, od tonu zwykłej rozmowy stopniowo przechodził do nuty patetycznej i głosu tak twardego, jakby przemawiał przed liczną publicznością, a nie tylko samotnym Irkiem, skulonym po drugiej stronie stołu. Kiedy mówił, wiercił się na siedzeniu, przechylał, podnosił i znowu siadał, wreszcie trwale przybrał pozycję stojącą, z rękami skrzyżowanymi na