klęski w zbliżeniu z wyśnioną, zmitologizowaną kobietą. To te słabości, a nie realne osoby, osaczają w finale bohatera, zakreślając mu granice, w jakich może poruszać się w życiu. Jak dalece można owe ograniczenia rozepchnąć? Ogromny, jak cały teatr, statek, który w ostatniej sekwencji wtoczy się na scenę, by wywieźć głodomora zapewne w jakiś świat wewnętrznej sytości, to projekcja marzeń całkiem już zerwana z życiowych kotwic. I zapewne także memento: nie bez przyczyny bohaterowi przemożnie tłucze się po głowie ogłoszenie z gazety: "skład bielizny dla zmarłych u czcigodnej Mamzel Andersen..." Rozpychanie granic narzucanych przez własne felery, rzutowanie myśli w wyobrażony, żyjący własnym