lecz dozgonną czułość. <br>Władysław, od małego nastawiony przez matkę na grę płciową podporządkowaną interesowi (gdzieś w perspektywie majaczył miraż małżeństwa z potężną heritierką), skoro dojrzał, zwrócił przede wszystkim uwagę na kobiety świetne. Piękne, wspaniale ubrane, wzgardliwe. Z huczącymi skroniami asystował tym paniom, rzucał ukradkiem <page nr=51> spojrzenia w głąb atłasowych staników i zarozumiałych źrenic, usiłował wyobrażać sobie te wspaniałe osoby blade, spłakane, kiedy on - nasyciwszy żądze - będzie odchodził do swoich autokratycznych, męskich przedsięwzięć, a one pozostaną, by tęsknić. Stroił się, świadomie używał efektów ślicznej urody, gorzał, rozpaczał i nienawidził. W osiemnastym roku życia cytował Schopenhauera, Strindberga i słuchając, jak matka gra Chopina, płakał