Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Rzeczpospolita
Nr: 11.25
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2004
żeby tu przyjechali - tłumaczy mi i zachęca górników. - No chłopcy, dalej, komu jeszcze herbaty.
Górnicy otaczają ją kołem, biorą pod ręce: - Tania zuch. Oj, dziękujemy!
- Na zdrowie, chłopcy, pijcie na zdrowie i trzymajcie się - uśmiecha się kobieta.
- A skarpetek nie masz? - pyta ktoś.
- Wieczorem przyniosę, od męża!
- Nie trzeba, to żart - odpowiada stary górnik. Widać, że nie bardzo wie, co o tym wszystkim myśleć. Tania jest pewna, że dobrze robi:
- Tam w Donbasie nie mają żadnych obiektywnych informacji, kładą im do głowy banialuki, że jesteśmy potworami. Trzeba być z nimi. Przyjdzie nam żyć pod jednym dachem. Gdy już zwyciężymy.
Wielu "ludzi
żeby tu przyjechali - tłumaczy mi i zachęca górników. - No chłopcy, dalej, komu jeszcze herbaty.<br>Górnicy otaczają ją kołem, biorą pod ręce: - &lt;name type="person"&gt;Tania&lt;/&gt; zuch. Oj, dziękujemy!<br>- Na zdrowie, chłopcy, pijcie na zdrowie i trzymajcie się - uśmiecha się kobieta.<br>- A skarpetek nie masz? - pyta ktoś.<br>- Wieczorem przyniosę, od męża!<br>- Nie trzeba, to żart - odpowiada stary górnik. Widać, że nie bardzo wie, co o tym wszystkim myśleć. &lt;name type="person"&gt;Tania&lt;/&gt; jest pewna, że dobrze robi:<br>- Tam w &lt;name type="place"&gt;Donbasie&lt;/&gt; nie mają żadnych obiektywnych informacji, kładą im do głowy banialuki, że jesteśmy potworami. Trzeba być z nimi. Przyjdzie nam żyć pod jednym dachem. Gdy już zwyciężymy.<br>Wielu "ludzi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego