obszernej jak pół stodoły, niegdyś - dawno zapewne - siwym wapnem.<br>wybielonej, z czego już tylko szarość spękana na brudnych pozostała ścianach.<br>- Toś prawie zgadł, Majerku... bom zgubił, ino nie szóstaka... .<br>- Aj, co powiadacie?<br>- Nie szóstaka mówię... ino córkę!<br>- Nu, to zmartwienie?. To czysty zarobek! Niech się martwi taki, co ją znalazł! -- żartował karczmarz śmiejąc się krótkim, charczącym, gdzieś głęboko w piersi śmiechem.<br>- Bestyja moja Honorka! - mruczał chłop siadając szeroko na ławie. - Wziąłem dziewkę z sobą do kościoła, do Glinnego... i gdzieś mi się, psiawiara, po sumie zawieruszyła... Juści, z chłopakami na rozpust... szelma, latawica!<br>- Cóż wam dać, Ambroży, na te zgryzoty? - spytał