Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
natknąłem się na Klima, który omiatał śnieg przed podjazdem.

- Dzień dobry, Klim.

- Dzień dobry.

- Dużo śniegu dziś nawaliło.

- Dużo.

- Czegoś taki ponury?

- A nlc. Myślę o panu Grabarze.

- A co?

- Bodaj go kolki sparły! Niby to człowiek wykształcony, innych sądzi, a sam takie paskudztwa robi. Tfu!

- Jakie paskudztwa?

- To nie żarty, paniczu! Ładne piwo w butelkach trzymał... Wstyd! Nawet prosty chłop wie, żeby pójść pod parkan. A jeszcze mi twoja matka pić to kazała. Piwo, powiada, pan Grabar zostawił...

Ze złością strzepnął miotłę o bramę i nie oglądając się wszedł do stróżówki.

Matka była ogromnie skonsternowana, gdy powtórzyłem jej rozmowę z
natknąłem się na Klima, który omiatał śnieg przed podjazdem.<br><br>- Dzień dobry, Klim.<br><br>- Dzień dobry.<br><br>- Dużo śniegu dziś nawaliło.<br><br>- Dużo.<br><br>- Czegoś taki ponury?<br><br>- A nlc. Myślę o panu Grabarze.<br><br>- A co?<br><br>- Bodaj go kolki sparły! Niby to człowiek wykształcony, innych sądzi, a sam takie paskudztwa robi. Tfu!<br><br>- Jakie paskudztwa?<br><br>- To nie żarty, paniczu! Ładne piwo w butelkach trzymał... Wstyd! Nawet prosty chłop wie, żeby pójść pod parkan. A jeszcze mi twoja matka pić to kazała. Piwo, powiada, pan Grabar zostawił...<br><br>Ze złością strzepnął miotłę o bramę i nie oglądając się wszedł do stróżówki.<br><br>Matka była ogromnie skonsternowana, gdy powtórzyłem jej rozmowę z
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego