potrzeby sensu, sprawiedliwości, miłości"</> (Dz II 17). I co teraz z takim zrobić?<br>Chyba tylko - poddać się przyjemności płynącej z wieloznaczenia słów, migotliwości pouczeń, płynności doświadczeń. Zapewne, uściślanie terminów, badanie filozoficznej genealogii Gombrowiczowskich przeświadczeń nie jest bez pożytku, przeciwnie. Pozwala bowiem lepiej zobaczyć pole, po którym poruszał się pisarz: jakby zarysować szachownicę, po jakiej harcował. Ale pamiętać należy, że skakał raz ruchami wieży, raz laufra, raz konia... Swoich antynomii Gombrowicz nie rozwiązywał nigdy przez integrację w system. Skłonny byłbym raczej przypuszczać, że gromadził je celowo, z trzeźwą przewrotnością. Nie przestawał rozważać rozmaitych doktryn, ale nie chciał poddać się żadnej. Czyż artysta