Londynie zbiór Róża i lasy <br>płonące autorka jakby powróciła do swoich wcześniejszych wizji, ale w jakże <br>odmiennej tonacji emocjonalnej:<br><br><q>Nie cieszy mnie, o świcie, złoty obraz chmur,<br>Gdyż nazbyt jest nietrwały w rozrzutności swojej:<br>Wpierw: ołtarz - już po chwili: oaza wśród palm,<br>Która blednie, wiotczeje, w łabędzia się zmienia,<br>Ów zaś topi się strugą bławatkowych piór.<br><br>Jakby ktoś niecierpliwy z bezładnym pośpiechem<br>Dawał znaki i nagle odwoływał znak,<br>Rozpoczynał rysunek i darł swoje szkice,<br>Przekreślał pierwsze strofy sonetów czy ód,<br>Zmieniał efekty, gardził własną wyobraźnią -<br>Stwarzał, by niszczyć, złota nie szczędząc ni barw,<br>Aż znużeni, od niebios odwracamy oczy.<br>(...)</><br><br>Widać stąd