jak czasem we śnie.<br>Nie rozłoży ramion jak skrzydła i nie spłynie jastrzębim lotem w dół. Zanim zbiegnie serpentynami ścieżki, ona już będzie daleko, i kroki innych przechodniów zadudnią na moście, już jej nie znajdzie...<br>Grace. Czyżbym za nią tęsknił? Uprowadzał do Budapesztu? Uśmiechnął się na myśl, że zrywa obrzęd zaślubin, oświadcza, że się dziewczyna nie zgadza. Tylko, co on może powiedzieć, jakie ma dowody? Pocałunek, parę niejasnych słów... Patrzono by na niego jak na szaleńca albo gorzej - głupca. Mówiliby: ależ ten Węgier ma słabą głowę, odholujcie go dyskretnie, i przyjaciele powiedliby go na werandę, wetknęli w rękę potężną szklankę soku