Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
tu z dymu sylwetka się wyłoni. Bez koloru, ciemnościami umączona. Brodzi, zatacza się. Rękami twarz przyciska. I drugi uratowaniec, i trzeci... Nikt już nie słucha zakazu. Jeszcze krzyk komendanta milicji: - Sanitariusze!... - Podbiegają mężczyźni w białych kitlach. Młody doktor nimi kieruje. Już ich unoszą, nędzarzy, łazarzy, ciuchy lepkie od nędzy. Przez zator gapiów przebijają się w stronę karetki. A ludzie worki zza pazuchy dobywają i łokciami se drogę torują, bo do lochu, do lochu, gdzie towary zagraniczne i złoto.
- Mein Gott... - Podbiegnie Joachim, bo jeszcze jeden żywy trup wyłazi na świat Boży, tańcząc absurdalnie, pcha się tuż na niego. Rękę mu wikary
tu z dymu sylwetka się wyłoni. Bez koloru, ciemnościami umączona. Brodzi, zatacza się. Rękami twarz przyciska. I drugi uratowaniec, i trzeci... Nikt już nie słucha zakazu. Jeszcze krzyk komendanta milicji: - Sanitariusze!... - Podbiegają mężczyźni w białych kitlach. Młody doktor nimi kieruje. Już ich unoszą, nędzarzy, łazarzy, ciuchy lepkie od nędzy. Przez zator gapiów przebijają się w stronę karetki. A ludzie worki zza pazuchy dobywają i łokciami se drogę torują, bo do lochu, do lochu, gdzie towary zagraniczne i złoto. <br>- Mein Gott... - Podbiegnie Joachim, bo jeszcze jeden żywy trup wyłazi na świat Boży, tańcząc absurdalnie, pcha się tuż na niego. Rękę mu wikary
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego