Typ tekstu: Książka
Autor: Orłoś Kazimierz
Tytuł: Niebieski szklarz
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1993
niektórych dzieci połyskiwały granatowo. Najmłodsze biegały półnago. Usłyszeliśmy harmonię - ktoś grał w jednym z wozów.
Zapachniało zupą z kotła - topioną słoniną, kapustą, kartoflami.
Dzieci stawały i patrzyły na nas, kiedy tak szliśmy środkiem drogi. Obszczekały nas psy. A potem młoda Cyganka szła obok przez chwilę, kołysząc dziecko w czerwonej chustce zawieszonej na ramieniu i chciała wróżyć ojcu.
Ojciec bronił się: - Dziękuję, nie trzeba. - Powiedział nawet: - Nie wierzę we wróżby, proszę pani! - Ale ona szła uparcie przy nas, czasem tyłem, kołysząc dziecko i starała się chwycić ojca za rękę.
- Panie profesorze, wszystko powiem z rączki!
Dopiero kiedy mijaliśmy ostatni wóz, przy którym
niektórych dzieci połyskiwały granatowo. Najmłodsze biegały półnago. Usłyszeliśmy harmonię - ktoś grał w jednym z wozów.<br>&lt;page nr=11&gt; Zapachniało zupą z kotła - topioną słoniną, kapustą, kartoflami.<br>Dzieci stawały i patrzyły na nas, kiedy tak szliśmy środkiem drogi. Obszczekały nas psy. A potem młoda Cyganka szła obok przez chwilę, kołysząc dziecko w czerwonej chustce zawieszonej na ramieniu i chciała wróżyć ojcu.<br>Ojciec bronił się: - Dziękuję, nie trzeba. - Powiedział nawet: - Nie wierzę we wróżby, proszę pani! - Ale ona szła uparcie przy nas, czasem tyłem, kołysząc dziecko i starała się chwycić ojca za rękę.<br>- Panie profesorze, wszystko powiem z rączki!<br>Dopiero kiedy mijaliśmy ostatni wóz, przy którym
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego