Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
papierosów ergo. Jassmont wziął je, nie przeszkadzały mu spojrzenia ludzi. Każdy na jego miejscu by wziął, on miał tę przewagę, że był najbliżej. Następnego dnia z rana sprzedali na Wołówce zapasową zmianę pościeli. Wystarczyło na bilety do Wrzosowa.


Nazajutrz po obiedzie mżyło, ni to deszcz, ni to śnieg. Ostre powietrze zawiewało, tłukło o szyby. W miarę ciepło, świat skurczył się do kilkunastu metrów, tyle widzieli, dalej to magma i szum. Wszystko mogło się z tego zrodzić.
- Ciepło, cholera, grypy będą, od mrozu nikt jeszcze nie umarł, a od tego diabelstwa wielu - Konstanty mruczał pod nosem, zły. Przyszedł popatrzeć, jak żyją, i
papierosów ergo. Jassmont wziął je, nie przeszkadzały mu spojrzenia ludzi. Każdy na jego miejscu by wziął, on miał tę przewagę, że był najbliżej. Następnego dnia z rana sprzedali na Wołówce zapasową zmianę pościeli. Wystarczyło na bilety do Wrzosowa. <br><br><br>Nazajutrz po obiedzie mżyło, ni to deszcz, ni to śnieg. Ostre powietrze zawiewało, tłukło o szyby. W miarę ciepło, świat skurczył się do kilkunastu metrów, tyle widzieli, dalej to magma i szum. Wszystko mogło się z tego zrodzić.<br>- Ciepło, cholera, grypy będą, od mrozu nikt jeszcze nie umarł, a od tego diabelstwa wielu - Konstanty mruczał pod nosem, zły. Przyszedł popatrzeć, jak żyją, i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego